Na Paharganj pytamy o cenę sarwaru, tuniki dla Ewy. Sprzedawca z wąsikiem, po czterdziestce, mówi po rosyjsku: „sto piadzdziesiat”.
– Nie mów do nas po rosyjsku! – W tym samym momencie oboje go poprawiamy.
Indus uśmiecha się, wyraźnie świadomy animozji narodowych, i mówi poprawnie po polsku:
– Tak, wiem, Polska i Rosja to jak Indie i Pakistan, bardzo się lubicie– dodaje z sarkazmem. – Sto pięćdziesiąt. – Teraz już poprawnie po polsku. – Byłem małym chłopcem, gdy pracowałem u ojca w sklepie i musiałem nauczyć się polskiego, bo cały Paharganj w New Delhi był pełen Polaków
Tak z sympatią to mówił, nawiązywał do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych gdy na ulicy Main Bazar na Paharganj każdego dnia przewijało się setki Polaków kupujących na handel w kraju Indyjskie garsonki ( słynne kratki – od wzoru tkaniny ), chusty, jakieś koraliki. Trwało to kilka lat w wielu sklepach sprzedawcy mówili po Polsku. W niektórych restauracjach było polskie menu np. placki ziemniaczane, racuchy, naprawdę !
Gdy fala wizyt Polaków w pierwszej połowie lat 90. opadła, z setek handlarzy zostali najwięksi, a oni siłą rzeczy przeszli na inny level biznesu, bez latania po sklepikach.
To stało się coś jak publiczne obwieszczenie: koniec ery Polaków! Jakby ktoś przez megafony ogłosił: zwolniło się miejsce, zapraszamy nowych gości, Polacy wrócili do domu…!
W latach 1991–92 zaczęli pojawiać się masowo Rosjanie. W 1993 roku już cały Paharjanj mówił po rosyjsku.
Dzisiaj jest normalnie, i my, i Rosjanie jesteśmy jedną z wielu nacji travelersów pojawiających się w tej niezdrowej, ale klimatycznej dzielnicy. Tak jak Niemcy, Belgowie, Izraelczycy czy Australijczycy.
Ale w tej knajpce na Main Bazar, której menu umieściłem jako zdjęcie główne nie ma Russian Breakfast, czyli jednak nasi górą !!!